Tańczymy
walca, tango, życie.
Trochę
porysowany ten parkiet.
Setki
sęków wpatrzonych w nas,
wystawiają
na próbę naszą godność.
Tysiące
wlepionych, sękatych oczu,
bezczelnych
ślipi.
Świdrują
we mnie,
przeszywają
mnie.
I
nas.
Nieporadnie
depczemy sobie po piętach,
odciski
niebolesne, wieczne.
Kiedy
już będzie cicho,
kiedy
wszystko umilknie
Ty
wypomnisz mi tę ciszę, zbyt głośną chyba.
Raz
po raz,
raz
po raz,
raz
po koniec,
raz
po kres.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz